STOWARZYSZENIE ELEKTRYKÓW POLSKICH

ODDZIAŁ BIAŁOSTOCKI

www.sep.bialystok.pl

ODDZIAŁ ODZNACZONY
ZŁOTĄ ODZNAKĄ
HONOROWĄ
SEP

Biuletyn 34

Marek Powichrowski

Herbatka z piołunu

Zmarł inż. Jacek Karpiński. Dla mego pokolenia wzór człowieka wytrwale poszukującego innowacyjnych rozwiązań. Po prostu wzór inżyniera. Był autorem takich urządzeń jak lampowa maszyna do prognozowania pogody w oparciu o analizator harmonicznych Fouriera, pierwszy na świecie tranzystorowy analizator równań różniczkowych, perceptron rozpoznający otoczenie na podstawie obrazu z kamery, skaner do analizy zdjęć zderzeń cząstek elementarnych, minikomputer K-202 (który przyniósł mu najwięcej rozgłosu), robot sterowany głosem, pen-reader czyli skaner do czytania tekstu w jednej linijce i w ostatnim czasie skaner zapisów fiskalnych. Można by tymi wynalazkami obdzielić kilku inżynierów. Ale jak wiemy (a może i nie wiemy), życie inż. Jacka Karpińskiego w PRL-u wcale nie było mlekiem i miodem płynące. Szykanowany za przynależność do Armii Krajowej, nie miał możliwości wdrożenia swoich pomysłów na skalę przemysłową. I gdy pomyślę, że ktoś taki został odsunięty od innowacyjnych prac badawczych i zajął się wypasem świń, to szlag mnie trafia. A na dodatek nie tylko represje aparatu bezpieczeństwa stanęły mu na przeszkodzie, ale zwykła ludzka zawiść. Nie ustawał jednak w pracy dla środowiska. Był nie tylko założycielem Polskiego Towarzystwa Informatycznego, ale i jednym z jego liderów.

Notka biograficzna, którą przeczytałem po jego śmierci odsłoniła przede mną jego nieznane oblicze. Jak wspomniałem, był żołnierzem AK. I to nawet chyba już wcześniej o nim wiedziałem. Ale nie wiedziałem, że był w jednym batalionie z Krzysztofem Kamilem Baczyńskim (batalion „Alek”), że brał udział w akcji odbijania Janka Bytnara „Rudego” przez batalion „Zośka” w słynnej „Akcji pod Arsenałem”. Brał udział w małym sabotażu i walczył w Grupach Szturmowych. Drugiego dnia Powstania Warszawskiego został ranny podczas przedzierania się z transportem broni z Mokotowa na Plac Zawiszy. W jego kręgosłupie utkwiła kula, która pozostała tam na zawsze. Rannego i sparaliżowanego ewakuowano z miasta po upadku Powstania. Ale przeżył. Wbrew logice tego okrutnego czasu wojny i niemniej bolesnego dla takich jak on okresu po wojnie. Jego los to los herbertowskiego Pana Cogito zawarty w „Przesłaniu Pana Cogito”: „…ocalałeś nie po to aby żyć / masz mało czasu trzeba dać świadectwo / bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny / w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy …/…idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek / do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda / obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów / Bądź wierny idź”.

Wolna Polska próbowała naprawić te błędy i wypaczenia, które dotknęły inż. Jacka Karpińskiego. Był on przez czas jakiś doradcą do spraw informatyki rządu RP. Następnie próbował uruchomić produkcję swego pen-readera i kas fiskalnych. Ale bank odmówił kredytowania jego produkcji (nie udzielił kredytowania w trzeciej transzy) i wobec braku środków musiał zbankrutować tracąc swój dom, który zastawił jak gwarancję bankową. Jakby tego było jeszcze mało, dobiła go nieuczciwa konkurencja. Do końca swoich dni spłacał z emerytury raty zaciągniętych kredytów. Zmarł w zapomnieniu. Na informację o jego śmierci trafiłem przypadkiem. Nie widziałem tej informacji na najbardziej poczytnych portalach informacyjnych, nie słyszałem aby trąbiły o tym media. Może gdzieś na dalszych stronach. A przecież Polska straciła wybitnego Obywatela.

Snując refleksję nad losami inż. Jacka Karpińskiego nie mogłem się oprzeć gorzkim myślom. Jak to się dzieje, że tacy jak on ludzie muszą toczyć ciągłą walkę z przeciwnościami, zamiast popychać świat na nowe tory. Czy przypadkiem nasza słaba kondycja społeczna nie jest właśnie tego skutkiem? Czy to tylko zły los rzuca im kłody pod nogi? Czy gdyby Bill Gates urodziłby się w Polsce byłby w stanie stworzyć giganta jakim stała się w krótkim czasie firma Microsoft? Śmiem wątpić. Można sobie postawić w związku z tym pytanie. Jak to się dzieje, że jedne społeczeństwa są bogate, inne biedniutkie, a jeszcze inne ledwo wiążą koniec z końcem? Czy jednym inaczej świeci to samo Słońce niż drugim? Trudno tu całą winą obarczyć władzę, jakakolwiek by ona nie była: czy totalitarna czy demokratyczna. Winne biedzie jest całe społeczeństwo, które nie potrafiło zbudować systemu ułatwiającego swobodny rozwój dynamicznych i twórczych jednostek. Słynny demograf, politolog i socjolog Emanuel Todd (ten, który już w roku 1976 przewidział dokładną datę upadku ZSRR) postawił tezę, że rozwój społeczeństw jest uzależniony od sposobu dziedziczenia. W kulturze anglosaskiej dziedziczyć po zmarłym mógł pies lub kot, w związku z czym dzieci musiały się starać o zapewnienie swego bytu nie licząc na żaden spadek. W kulturze germańskiej dziedziczył najstarszy syn, w związku z tym pozostali musieli walczyć o swą przyszłość. A w kulturze słowiańskiej dziedziczyli wszyscy po równo. Bieda podzielona równo nadal pozostaje biedą. Stąd może biorą się przypadki „ściągania w dół” tych którzy próbują się wybić ponad przeciętność?

Przecież poza przypadkami inż. Karpińskiego mieliśmy jeszcze głośny przypadek Romana Kluski walczącego o byt z fiskusem (i ostatecznie po latach odnoszącego nad nim zwycięstwo). Nasuwa się pytanie: po co była ta wojna i co na tym zyskało społeczeństwo? „Optimus” dziś to zaledwie niecałe 4% udziału w rynku serwerów w Polsce. Pozostałe 92% to produkcja zagraniczna, bo kolejne 4% to udział NTT. A co to w praktyce oznacza? To stracone miejsca pracy w Polsce – czyli zubożenie społeczeństwa. Jakby to wyglądało, gdyby pozwolono swobodnie działać Klusce? Może byłby europejskim liderem w produkcji serwerów? Może światowym? Nie dowiemy się już tego nigdy. Ostatecznie po swoim zwycięstwie Roman Kluska, pewnie trochę wzorem z inż. Jacka Karpińskiego zajął się wypasem owiec.

Wspaniały komentator piłkarski z najlepszych czasów naszej piłki nożnej, nieżyjący już Jan Ciszewski mawiał: niewykorzystane sytuacje się mszczą. Czy te głośne przypadki niewykorzystania potencjału dynamicznych jednostek nie pozostawią trwałego śladu w świadomości społecznej? Czy nie spowodują trwałej skazy, że jednak „pierwszy milion trzeba ukraść”, albo że trzeba mieć „polityczne plecy” aby stać się wielkim przedsiębiorcą?

Czasami człowiek, się rozmarzy i pomyśli sobie o jakiejś Utopii, gdzie wszystko zdaje się być w harmonii. Gdzie nikt nie czuje się zagrożony, a jednocześnie nie ma cwaniaków wykorzystujących czyjąś słabość i naiwność. Nie dziki i pazerny kapitalizm ale również nie zniewalający i ogłupiający socjalizm. Marzy mi się taki kraj, w którym „dziecko bezpiecznie zrodzone siądzie obok jagnięcia i lwa”…ech…

Trudno oderwać się od naszych spraw, ale zostawmy je na boku. Skierujmy nasze spojrzenie na miejsce, które niedawno było we wszystkich mediach: Haiti. Na naszych oczach rozgrywa się tam wciąż dramat: bankructwo społeczeństwa, bankructwo państwa. Historia zna podboje państw, ich okupację, ale nigdy nie było mowy o bankructwie państwa. Ale przykład Haiti pokazał co innego. Potężne trzęsienie ziemi było tylko gwoździem do trumny tego zapadającego się cywilizacyjnie społeczeństwa, które utraciło swoją busolę, które utraciło zupełnie swoją elitę w niezrozumiały dla mnie sposób i oddało się w ręce wszelkiej maści gangsterów: od kryminalnych zaczynając na politycznych kończąc. Kraj jeszcze przed trzęsieniem ziemi pogrążony był w totalnym chaosie, korupcji i zepsuciu. Teraz wygląda jak spalona współczesna Sodoma i Gomora. A przecież był to kraj w miarę demokratyczny i wolnorynkowy.

Moje pokolenie, przeciwstawiając się totalitaryzmowi ufało, że demokracja i wolny rynek są lekarstwem na całe społeczne zło. Że uwolnią przedsiębiorczość, która doprowadzi społeczeństwo do stabilnego wzrostu. Że w wyniku wolności politycznej zostanie wyłoniona elita, która stworzy warunki do jeszcze szybszego wzrostu i zapewnienia dobrobytu społecznego. Że będą dźwigniami, które mogą poruszyć zakrzepniętą energię ludzką. Mogą, ale wcale nie muszą. Jeżeli tkwiące w bezwładzie społeczeństwo nie wyłoni z siebie takowej rzetelnej elity politycznej będącej jego kompasem, to wcale się tak nie stanie. Jeżeli na dodatek zostanie ono zdominowane przez zimnych cyników, to może być tak jak mawiał Mark Twain: „Niczyje zdrowie, wolność, ani mienie nie jest bezpieczne kiedy obraduje Parlament”.

NUMER 34 – MARZEC 2010

  • Od Prezesa
  • Walne Zgromadzenie Delegatów Oddziału Białostockiego SEP
  • Z życia SEP grudzień 2009 – kwiecień 2010
  • Jubileusz Politechniki Białostockiej
  • Doktorat honoris causa prof. Henryka Tuni
  • 40 lat minęło
  • Opłatek 2009
  • Bal Elektryka
  • Marek Powichrowski – iXeMeLedudki  cz.III
  • Konkurs na najlepszą pracę dyplomową
  • Anna Dąbrowska – Identyfikacja strumienia w silniku klatkowym zasilanym z przekształtnika DC/AC
  • Felieton

SEP Oddział Białostocki

Zakresem działalności SEP obejmuje elektrotechnikę, energetykę, elektroenergetykę, elektronikę, radiotechnikę, optoelektronikę, bionikę, techniki informacyjne, informatykę, telekomunikację, automatykę, robotykę i inne dziedziny pokrewne. (Statut SEP § 2.1)

Kontakt

ul. Marii Skłodowskiej-Curie 2 15-950 Białystok Telefon: (85) 742-85-24 Email:biuro@sep.bialystok.pl Biuro czynne: poniedziałek-piątek w godz. 8:00 – 16:00
SEP Białystok 2020 © Wszelkie prawa zastrzeżone