Biuletyn 37
Marek Powichrowski
Szanowny Panie Karolu Fryderyku,
Już do dłuższego czasu nosiłem się z zamiarem napisania do Pana tego listu. Jako młody człowiek, czytając „Lilavati” i „Śladami Pitagorasa” zetknąłem się z Pana geniuszem. Byłem pod wrażeniem anegdoty jako to Pan, będąc uczniem szkoły elementarnej w błyskawiczny sposób znalazł wzór na sumę ciągu postępu arytmetycznego. Podobno było to na lekcji, na której nauczyciel chciał czymś zająć swoich uczniów aby mieć chwilę spokoju. Wydaje mi się to mało prawdopodobne, wtedy przecież nikt nie znał pojęcia ADHD a dzieci na lekcjach słuchały (srogiego) nauczyciela. Ale to przecież tylko anegdota. Ale gdy wniknąłem w sposób rozumowania, który do tego Pana doprowadził byłem zachwycony prostotą pomysłu. Ciekaw jestem widoku tego nauczyciela, gdy zobaczył, że ma przed sobą diamentowy samorodek. Ciekaw jestem jak dziś przeciętny nauczyciel matematyki zareagowałby na podobny przypadek. Czy potrafiłby taki diament oszlifować tworząc z niego klejnot? Ale czy w ogóle można powstrzymać wybuch takiego talentu? Zgodzi się Pan ze mną, że nie ma takiej tamy, która powstrzymałaby bijące źródło.
Piszę ten list do Pana z głębokim przekonaniem, że dotrze bez problemu. Przecież elektrony przekraczają barierę potencjału w efekcie tunelowym chociaż nie mają do tego teoretycznie żadnego prawa. Przecież ostatnie badania dotyczące prędkości poruszania się neutrin pokazują, że przekraczają one prędkość światła co dotychczas było prawie dogmatem religijnym, którego nikt nie śmiał tknąć. W matematyce odnajduję tyle niesamowitych możliwości, które zdają się przeczyć „zdrowemu rozsądkowi”. Nawet matematyczny chaos posiada niesamowitą harmonię i piękno. Podając powyższe przykłady mam na myśli sytuacje, gdy stykając się z nieznanym możemy się jedynie kierować wiarą w sens wbrew – na pozór – trudnościom nie do pokonania. Mam nadzieję, że Pan rozumie mnie doskonale.
Jest jednak pewien wątek w Pana autobiografii, który zawsze mnie zastanawiał. To wątek związany z geometrią, której poświęcał pana tak dużo miejsca wśród swoich prac. A w tym szczególnie piątemu pewnikowi Euklidesa, o którym już od starożytności mówiło się, że wcale nie jest konieczny do tego aby stworzyć system geometryczny. I Pan te prace podjął i uzyskał zaskakujące wyniki, że odrzucenie tego pewnika prowadzi do dwóch jakże odmiennych geometrii: jedna z nich twierdziła że przez dany punkt można przeprowadzić nieskończenie wiele prostych równoległych do danej prostej a druga mówiła, że nie da się przeprowadzić żadnej prostej równoległej. I myślę, że wówczas zrozumiał Pan, że matematyka, zawsze jednoznaczna, nie podlegająca dyskusji, chłodna i pozbawiona słabości ludzkich może się znaleźć w ogniu emocji. Przecież to prawie wyglądało jak zderzenie programu dwóch partii politycznych reprezentujących w parlamencie odmienne i sprzeczne ze sobą sposoby widzenia wyjścia kraju z zapaści. I czy dlatego schował Pan tę pracę głęboko do szuflady niczym opozycyjny pisarz w systemie totalitarnym wiedzący, że i tak mu tego cenzura nie puści? Nawet mimo tego, że był już Pan wtedy wielką i uznaną postacią ówczesnego świata. Jeżeli tak było, to kolejne wydarzenia z tym związane potwierdziły te przypuszczenia. Oto dwaj matematycy równolegle odkrywają istnienie obu geometrii pozbawionych tego piątego pewnika. I do głosu dochodzą ludzkie emocje. Kto był pierwszy? Kto dokonał tego epokowego odkrycia. Janosa Boliay, odkrywcę jednej z tych geometrii pogrążyło w głębokiej depresji. Czy tego Pan się obawiał chowając tę swoją pracę w szufladzie? Ale przecież musiało to Panu nie dawać spokoju. Przecież „nie można trzymać światła pod korcem”, czyż nie tak? Czy dlatego starał się Pan przeprowadzić dokładne geodezyjne pomiary trójkąta pomiędzy wzniesieniami chcąc znaleźć potwierdzenie lub zaprzeczenie powodów schowania swoich odkrywczych prac do szuflady? Czy te pomiary z ich wynikami potwierdzającymi geometrię euklidesową pozwoliły Pańskiemu talentowi na uspokojenie niepewności? Dziś to wiemy, że nie mogły dać innych wyników ze względu na niewielkie odległości pomiarowe. Jak było naprawdę, tego się pewnie nie dowiem. I doprawdy nie wiem, czy chciałbym poznać tę prawdę.
Dlaczego jednak ta sama intuicja nie towarzyszyła Panu przy pracach nad błędami pomiaru. Przecież to jest system dotykający w sposób szczególny naszych słabości. Przecież zgodnie z zasadą rzetelności musiał Pan robiąc powyższe pomiary trójkąta mieć to w swojej świadomości, że w tych obliczeniach może tkwić błąd, który zakrywa prawdę o geometriach nieeuklidesowych. Geometria może sobie zajmować się doskonałymi bytami abstrakcyjnymi. Natomiast słabość naszych zmysłów nie jest wcale abstrakcyjna. Słabości nie tylko naszych zmysłów ale i nieudolnych narzędzi, którymi się posługujemy aby te nasze wady naprawić. Słabości nieusuwalnych, ponieważ w wiele lat później okazało się, że nie da się oddzielić pomiaru od zjawiska mierzonego. Odkryje to ktoś, kto będzie tak jak Pan profesorem tego samego uniwersytetu w Getyndze, a rzecz będzie dotyczyła zasady nieoznaczoności. Mimo atomowych zegarów, laserowych źródeł idealnie spójnego światła nadal pozostaniemy w sferze niepewności. I ta piękna krzywa dzwonowa, nazwana Pańskim nazwiskiem nie wzbudziła w Panu niepokoju, że nie da się analitycznie wyznaczyć pola powierzchni pod nią? Dla mnie studenta, co prawda nie czystej matematyki ale studiów inżynierskich był to bardzo przykry fakt. Tyle krzywych o bardzo skomplikowanych kształtach pozwalało na znalezienie analitycznych całek a ta jedna pozostała jak niezdobyta twierdza. Może było to warte refleksji? Może to był jakiś znak? Znak czegoś niepokojącego?
Pańskie prace nad teorią błędów pomiaru miały wszak jedno podstawowe założenie. Rzetelności badania zjawisk. Czyli badając to zjawisko nie wpływamy na nie w sposób świadomy i celowy aby osiągnąć zamierzony efekt, którym możemy się pochwalić. Z przykrością stwierdzam, że dziś Pański wysiłek intelektualny włożony w stworzenie tej jakże pomocnej teorii służy nie rzetelnym poznaniu zjawisk a jedynie w potwierdzeniu słuszności działań inżynierów kreujących rzeczywistość. Dziś sprzedawcy pasty do zębów, gumy do żucia, samochodów, idei, dążących do władzy polityków najpierw tworzą z nas potencjalnych konsumentów a potem stosują stworzony przez Pana aparat pojęciowy aby wykazać, że tak właśnie rzeczy się mają. To tak jak mawiał nieznany Panu Mark Twain, który mówił, że współczesny przemysł produkuje nie gumę do żucia dla człowieka ale człowieka dla gumy do żucia. Tak przy okazji to nie wiem jak z tą nieznajomością jest bo może być, że Wy Tam wszyscy znacie się bardzo dobrze. Tyle dygresji nie na temat. Ale wracając do zjawiska. Nawet mówi się, że dzięki reklamie jedzenie smakuje bardziej a samochody jeżdżą szybciej. Niemożliwe? Możliwe, gdy w prezentację obliczeń matematycznych wkradną się emocje. Gdy wyniki obliczeń są prezentowane (w zależności od audytorium) przez piękną kobietę o długich nogach czy przez mężczyznę o błękitnych soczewkach kontaktowych i o szczęce mogącej przegryźć lufę karabinu maszynowego. Są nawet badania psychologiczne potwierdzające, że nie jesteśmy w stanie zauważyć błędu ponieważ boimy się ośmieszenia lub jesteśmy zbombardowani przesłaniającymi wszystko błyskotkami.
Ale gdyby miał Pan intuicję, że sprawy mogą się źle dziać to czy by coś zmieniło? Przecież znalazłby się ktoś inny, kto by tego odkrycia dokonał. Nikt i nic nie jest w stanie powstrzymać ludzkiej ciekawości. Chociaż ludowe porzekadło mówi do czego ona jest pierwszym stopniem. Bo nawet genialne stworzenie mapy genomu ludzkiego może się obrócić przeciwko nam, gdy z tego narzędzia będą chcieli skorzystać ludzie cyniczni pozbawieni dobrej woli. Z obecnej perspektywy, w której się Pan znajduje sprawy wyglądają pewnie znacznie prościej niż nam się tu wydaje. Gdyby znał Pan odpowiedzi na dręczące mnie wątpliwości to proszę nie kierować się tym co mogą nieżyczliwi ludzie mówić i pisać bezpośrednio do mnie na poste restante, na Berdyczów.
Pozostaję z szacunkiem,
Marek Powichrowski
NUMER 37 – LISTOPAD 2011
- Urodziny – relacja z obchodów 65-lecia Oddziału
- Z życia SEP kwiecień listopad 2011
- Andrzej Lechowski – Z historii białostockiej elektrowni
- ELTOR o sobie
- Zespół Szkół Elektrycznych o sobie
- O ALMARII ciąg dalszy
- Seminarium ELSEP 2011- Problemy eksploatacji urządzeń, instalacji i sieci elektroenergetycznych
- Seminarium – Nowoczesne rozwiązania techniczne w energetyce
- Relacja z wycieczki do Lwowa – I przyszłosię nam być we Lwowi….
- Felieton