STOWARZYSZENIE ELEKTRYKÓW POLSKICH

ODDZIAŁ BIAŁOSTOCKI

www.sep.bialystok.pl

ODDZIAŁ ODZNACZONY
ZŁOTĄ ODZNAKĄ
HONOROWĄ
SEP

Biuletyn 66

Marek Powichrowski

Kołysanka

Czy Microsoft będzie produkował broń jądrową? Co takiego?! Tak może zareagować czytelnik, rysując przy tym wielce znaczące kółko na czole. Ale niby dlaczego nie? Czy ktoś w latach 80-tych ubiegłego wieku mógł przywidywać, że firma ta nie będzie tylko kolejną firmą bańką, która pęknie za kilka lat – jak tysiące innych powstałych na fali eksplozji Internetu – i słuch o niej zaginie? A wręcz stanie się gigantem wchodzącym w buciorach do naszych mieszkań i głów? Nie sądzę, aby był ktoś, kto taki rozwój wypadków przywidywał.

Obserwuję Microsoft niemal od samej kołyski. Ich zdjęcie z początku istnienia firmy odbiega o tego jak wówczas wyglądali ludzie w ich wieku. Nie widać na nich ani grama wpływu stylu ubierania się „dzieci-kwiatów”. Jeżeli można w ogóle mówić o jakimkolwiek stylu. Raczej totalny misz-masz. Totalna pstrokacizna bez gustu i smaku. Nic tu do siebie nie pasowało. Oczywiście żadnych długich włosów u mężczyzn. Raczej fryzury pod linijkę.  Kobiety bez ekstrawagancji. W każdym razie gdyby wstawić ich w tłum na ulicy to nikt by pomyślał, że to będzie jedna z najbardziej morderczych w biznesie ekip.

W ich wspomnieniach pojawia się motyw, gdy pewnego deszczowego wieczoru spotkali się w barze gdzieś przy jakimś highway w Seattle i postanowili sobie, że zdobędą świat. Ok, postanowienia postanowieniami, ale ilu takich jak oni było wtedy na świecie. Założę się że setki tysięcy. Co zatem spowodowało, że przez ponad czterdzieści lat byli jak hydra, której odrastają kolejne odcięte głowy?

Pamiętam, że był taki czas, gdy Microsoft kompletnie się nie liczył w systemach sieciowych. Miał tylko PC-ta i raczkujący Windows. Wtedy na rynku sieciowych systemów komputerowych rządziła firma Novell. Miała sieć swoich dystrybutorów, miała sieć świetnie wyszkolonych inżynierów i nagle pyk, z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień zniknęła z rynku. Bill Gates mógł swobodniej usiąść w fotelu. Zainteresowanych odsyłam do książki M. Lewisa, „Nowa rzecz. Opowieść o Dolinie Krzemowej”. Można się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy.

Gatesa nie ma dawno w Microsoft. Nie ma też innych managerów z jego czasów. Poszli inwestować w inne obszary – w prywatne loty w kosmos, w rolnictwo, w sport zawodowy. A firma trwa nadal i nadal działa na topie. Odetną jej głowę i natychmiast inna odrasta w jej miejsce. Rzecz niebywała co do żywotności.

Ostatnio dowiedziałem się, że wchodzi w nieznane sobie wcześniej obszary działalności. Cóż to jest? No przecież mają Chmurę i to jedną z największych, zarabiają na tym krocie, pokrywając dochodami z niej inne obszary, które mniej się sprzedają. No więc w co takiego mają zamiar inwestować? Oni chcą być potęgą nuklearną. Co takiego? Tak. Może będą produkować broń atomową? Nie, no na  razie nie, ale kto wie co im do głowy wpadnie kiedyś. Robią teraz drenaż inżynierów od atomistyki i planują zbudowanie innowacyjnego reaktora atomowego. Innowacyjnego w tym sensie, że nie woda będzie go chłodzić a płynny cez, który ma tę właściwość, że nie wytwarza wielkiego ciśnienia przy wysokiej temperaturze, w związku czym nie ma zagrożenia wysadzenia instalacji chłodniczej a tym samym ryzyka niekontrolowanej akcji na rektorze. Ale do czego potrzebne są elektrownie atomowe? Nie lepiej skorzystać z już istniejących? Czy jeżeli chcesz się napić piwa to musisz sobie od razu kupić wielki browar?

No nie. Wielkie centra danych obsługujące Chmurę w tej chwili pożerają ogromne ilości energii. Pożerają jej tak dużo, że stanowią zagrożenie dla zasilania w energię miast. Nie zdajemy sobie sprawy, ile danych pojawia się w jednej sekundzie na całym świecie. To już nie są terabajty a już są petabajty.  Zdjęcia z wesel, filmy z promocji, filmy Netflix, filmik z imienin u cioci Basi, muzyka disco polo i Chopin, dokumenty, wielkie bazy danych, etc., etc. Tego przybywa w zawrotnym tempie. Czy jest jakaś granica tego szaleństwa?

Prawdopodobnie nie. Dlatego, że informacja to jest dziś broń masowego rażenia. Zdecydowanie lepsza niż broń jądrowa. Nie zostawia opadu promieniotwórczego, nie niszczy infrastruktury, działa na wielkim obszarze jednocześnie. Idealna wręcz do oddziaływania na tabula rasa młodych ludzi. Można powiedzieć, że to broń doskonała. Informacja, a szczególnie ta fałszywa, posiadająca atrybuty prawdy jest atakiem na naszą biedną głowę. Po co uderzać atakiem jądrowym, skoro bombardując nieustannie swoim przekazem, „ktoś” jest w stanie dokonać paraliżu bardzo dużej populacji. Może też w interwale kilkunastu lat dokonać wywrócenia społeczeństwa na lewą stronę. Nie sposób nie przywołać tu powiedzenia George Orwella, że „Kto rządzi przeszłością, w tego rękach jest przyszłość; kto rządzi teraźniejszością, w tego rękach jest przeszłość”. A informacja o Dziś i Wczoraj leży w gigantycznych centrach danych. Tę informację można stopniowo modyfikować, powoli, aby zmiana nie była zauważalna. To właśnie informacja jest niejawnym spoiwem tego, o czym pisał Orwell. Można więc współcześnie powiedzieć, że kto to trzyma serwery Chmury, ten ma władzę nad przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Wczoraj, dziś i jutro. To właśnie Orwell w swojej słynnej książce” Rok 1984” pisał o grobach pamięci, w których płonie poprzednia wersja historii. Wystar-czy uświadomić sobie jak zmieniana jest na naszych oczach historia II Wojny Światowej. Jak wybielani są kaci a jak oczerniane są ofiary. To taki najbardziej jaskrawy przykład pisania historii na nowo. „Ktoś, kiedyś” usunie linki do „starej” historii i… już jej nie będzie. Jakieś to dziecinnie łatwe.

Żyjemy w bańce informacyjnego bezpieczeństwa. Nasze zdjęcia są w Chmurze, filmy z uroczystości rodzinnych, maile poufne, korespondencja firmowa, dokumentacje systemów i ich kod. Mamy zapewnienie dostawców Chmury, że do naszych informacji nikt nie ma dostępu poza nami. Nadajemy tym informacjom klucze szyfrujące, o których – mamy solenne zapewnienie – tylko my wiemy. Poważnie? Nie przychodzi jakieś zawahanie, „a może wcale nie?”.

Kilka lat temu wykryta została dziura bezpieczeństwa – właściwie dwie – nie w systemie operacyjnym, nie w plikach mogących przenosić wirusy,a w… samym procesorze. Można to ująć w analogię. Oto armia buduje sobie super centrum dowodzenia. Do granicy obiektu jest może kilometr otwartej przestrzeni. Przestrzeń ta jest cały czas oświetlana silnymi jupiterami, są doskonałe czujniki ruchu wykrywające pluskwę, między barierami a budynkiem biega sfora wściekłych pittbuli, za barierami jest cały system śluz, do których wchodzi się na czujniki biometryczne. No po prostu neutrino się nie przeciśnie. Czyżby? „Bo wie pan, powiem panu w sekrecie, pod tym obiektem jest wykopany tunel, który biegnie wprost do centrum dowodzenia”. Wszystko słychać, wszystko widać. I nikt to tym z dowództwa nie ma bladego pojęcia. Czy łyżka już się wypowiedziała w temacie „niemożliwości”?

Żyjemy w bańce bezpieczeństwa. Do snu układają nas piękne kołysanki działów marketingu wielkich korporacji. Jesteśmy naiwni jak dziecko radując się z kolejnej promocji poszerzenia obszaru na naszą prywatną przestrzeń gdzieś, w jakimś wielkim centrum danych. A tymczasem gdzieś tam dzieje się jakaś kolejna Troja. Nie dziwi więc, że wirusy komputerowe nosiły nazwę koni trojańskich. Jeszcze ciekawiej robi się, gdy uświadomimy sobie, że struktura plików wykonywalnych systemu Windows wręcz zachęcała do tworzenia wirusów. Czego nie można powiedzieć o podobnych plikach w systemie Linux. Ciekawe, co nie? Z Chmurą mam do czynienia wiele lat i niezmiennie mam wątpliwość, że jeśli coś kosztuje niewielkie pieniądze, a z mojego punktu widzenia ma wartość, to biznes jest zupełnie gdzie indziej. Gdzie? A to trzeba się rozglądać, szukać, czytać, badać.

Troja, Troja, Troja. Można to sobie nucić w rytm jakiejś kołysanki dla dzieci. Ile już ich było, nikt nie zliczy. Ile ich jeszcze będzie, nikt nie zgadnie. Lekkomyślność i niefrasobliwość. Lubimy żyć w przekonaniu, że jesteśmy bezpieczni i nic nam nie grozi. Głodne wilki wręcz uwielbiają takich kochanych głuptasków. Pasjami.

Nasz problem tkwi w tym, że działają na nas siły słabo dostrzegalne. Niedostrzegalne, bo nie interesujemy się tym, jesteśmy zajęci tysiącem ważniejszych – naszym zdaniem – spraw. Z biegiem czasu dostrzegamy jednak, że coś nas coraz bardziej uwiera, coś nas coraz bardziej wciska w fotel. Wygląda tak, jakby Maszynista w Parowozie Dziejów coraz mocniej dorzucał do pieca. Wypadałoby zapiąć pasy.

Troja właśnie udała się na nocny spoczynek. Matki skończyły śpiewać kołysanki swoim pociechom. Jest cicho, noc gwiaździsta, nawet psy i gęsi śpią. Idylla. Śpi też Kasandra snem śmiertelnym, umordowana nawoływaniem do pustych głów. Nie ma już komu wołać na alarm, przecież nawet gęsi śpią. Bo jeśli nie gęsi, to kto?

A tymczasem z drewnianego konika…

NUMER 66 – GRUDZIEŃ 2023

  • Od naczelnego …
  • Z życia Oddziału SEP
  • Z historii elektryki – Paweł Mytnik – Wynalazki Polaków, które wpłynęły na bieg historii świata
  • Nauka i praktyka – Agnieszka Choroszucho – Studenckie Koło Naukowe IO działające na Wydziale Elektrycznym Politechniki Białostockiej
  • Artykuł młodego inżyniera – Artur Mentel – Analiza średniej temperatury pracy i porównanie wydajności małych systemów energetyki fotowoltaicznej na podstawie symulacji i danych pomiarowych
  • Relacja – Paweł Mytnik – Z SEP-em poznajemy piękno Bałkanów. Oddziałowa wycieczka do Albanii i Macedonii Północnej
  • Relacja – Paweł Mytnik – Jesienne oddziałowe spotkanie integracyjne „Pod Herbem”
  • Felieton – Marek Powichrowski – Kołysanka
  • Kącik fotoosobliwości
  • Z żałobnej karty

SEP Oddział Białostocki

Zakresem działalności SEP obejmuje elektrotechnikę, energetykę, elektroenergetykę, elektronikę, radiotechnikę, optoelektronikę, bionikę, techniki informacyjne, informatykę, telekomunikację, automatykę, robotykę i inne dziedziny pokrewne. (Statut SEP § 2.1)

Kontakt

ul. Marii Skłodowskiej-Curie 2 15-950 Białystok Telefon: (85) 742-85-24 Email:biuro@sep.bialystok.pl Biuro czynne: poniedziałek-piątek w godz. 8:00 – 16:00
SEP Białystok 2020 © Wszelkie prawa zastrzeżone